Benedyktynki w Krzeszowie
Opactwo Wszystkich Świętych
ze Lwowa
w Krzeszowie
Konwent Mniszek Benedyktynek z Krzeszowa powstał we Lwowie. W 1593 roku młodziutka Katarzyna Szaporowska wraz z dwiema swoimi siostrami rozpoczęła starania o założenie klasztoru benedyktynek, przy poparciu ówczesnego arcybiskupa lwowskiego Dymitra Solikowskiego oraz za zgodą swego ojca, który na ten cel zapisał własne dobra dziedziczne. Panny założyły mały klasztor na ówczesnych przedmieściach Lwowa, zbudowały też pierwszy drewniany kościółek i już w październiku 1593 roku w nim „swoje officia divina śpiewały”. Tak rozpoczął się czas prężnego rozwoju klasztoru lwowskiego panien benedyktynek łacińskich – a były też benedyktynki rytu ormiańskiego.
Ksienie tego okresu pochodziły przeważnie z rodów magnackich. Jako przykłady wybitnych osobowości wspominane są: Dorota Daniłowiczówna – ciotka króla Jana III Sobieskiego oraz zmarła w opinii świętości Eleonora Kossakowska. Dbały bardzo o wygląd kościoła i paramentów liturgicznych, o poziom zakonnego oficjum, a także o rozwój umysłowy i duchowy zakonnic – tak powstała zasobna biblioteka.
Konwent cieszył się poważaniem i szacunkiem a koligacje rodzinne sprawiły, że panny łacińskie cieszyły się stałą opieką możnych, która wyrażała się również w licznych przywilejach i nadaniach, zapewniając godziwy byt zamkniętym w klauzurze mniszkom.
Stan duchowego i materialnego rozwoju trwał do czasu I rozbioru Polski.
Od kasaty uratowała klasztor lwowski ksieni Alojza Marianna Potocka, która założyła szkołę powszechną, czyniąc „użytecznym swój klasztor”. Szkoła – później także gimnazjum, dotrwała do wybuchu II wojny światowej.
Dopiero w 1946 roku, na skutek zmian politycznych, mniszki zostały wysiedlone ze Lwowa. Po konferencji poczdamskiej zaczęto się zastanawiać nad miejscem ewakuacji opactwa. Po nieudanej próbie znalezienia miejsca w Jarosławiu i Staniątkach siostry zostały skierowane do opactwa w Lubiniu. W listopadzie 1945 r. wyjechała tam część sióstr. Kolejne siostry opuszczały Lwów w styczniu i marcu a także w kwietniu 1946 r. Ostatnie benedyktynki opuściły Lwów w maju 1946 r. Ich transport dotarł do Kościana, gdzie dowiedziały się, że prymas August Hlond przeznaczył im klasztor w miejscowości, która wówczas nosiła nazwę Krasobór.
Tak więc, na mocy rozporządzenia władz kościelnych benedyktynki lwowskie osiadły w Krzeszowie.
W tym samym czasie, także na skutek powojennej zmiany granic, krzeszowskie opactwo musiał opuścić konwent ojców benedyktynów, który składał się w przeważającej części z mnichów narodowości niemieckiej. Pozostali tylko nieliczni – ci ojcowie i bracia, którym obywatelstwo na to pozwalało, i oni to aktem własności przekazali siostrom klasztor. Bowiem już od czasów przedwojennych istniał taki podział, że klasztor należał do zamieszkującej go wspólnoty zakonnej, a oba kościoły pozostawały w jurysdykcji kurii diecezjalnej.
W kronikach klasztornych można przeczytać na temat tamtych wydarzeń następujący zapis: „Pierwsze wrażenie [po przyjeździe do Krzeszowa] – to zachwyt. Po tylu udrękach i trzech tygodniach wyczerpującej nerwowo podróży – azylum dla nas przeznaczone wydawało się nam sennym marzeniem lub fatamorganą wśród cudownego krajobrazu nietkniętego ręką wojny.
Naprzeciw nam wyszedł o. Mikołaj Lutterotti, przeor miejscowy, pozostały tu jako Tyrolczyk. Oprócz niego o. Bruno Studeny, obywatel czechosłowacki, podobnie jak brat Gunter i dwaj bracia Florianie, jeden z Grussau, drugi z Sechau, poddani austriaccy. Ojcowie zadowoleni, bo klasztor zostaje w rękach benedyktyńskich, a rząd zamierzał go zamienić na jakieś instytucje państwowe”. Razem z Siostrami, jako ich kapelan, pozostał aż do swojej śmierci ojciec Bruno Studeny. Ojciec Mikołaj Lutterotti i pozostali bracia w następnych latach wyjechali na Zachód.
Krzeszów był wówczas świadkiem nieustannego exodusu. Swoje domostwa opuszczali mieszkańcy niemieccy, a na ich miejsce przybywali polscy osadnicy, głównie z nowosądeczczyzny i terenów zabużańskich. W tym czasie, trudnym dla wszystkich, mimo rozlicznych własnych problemów siostry stanęły od razu do pomocy duszpasterzom krzeszowskim. W kronice czytamy: „I tak: zakrystia, organy, prowadzenie chóru kościelnego, prowadzenie przedszkola, praca w szkole, również usługi medyczne w miarę ich umiejętności – to prace jakie siostry podjęły. To wszystko oczywiście z zachowaniem swojego życia monastycznego, z pełną modlitwą chórową”.
Z latami wiele zajęć odpadło, wielu duszpasterzy się zmieniło, a kronikarka napisała: „pozostało jednak ciche, ukryte trwanie na straży tego miejsca, tego Obrazu”.